sobota, 17 lipca 2010
Powrót do jamy
Wróciłam do mojego miasta. Właściwie miałam już dość pomorskich cwaniaczków wciskających marne gatunkowo ryby za wyśrubowane ceny... No i aura da wytchnienie, już tu padało kilka razy. Teraz myślę sobie o syberyjskich wyznawcach Chrystusa-Wissariona (czytam rewelacyjną książkę Jędrusia M. na ten temat), mają w sobie szaleństwo i podłość pomieszane z jakąś wielkością i uczciwością... Ale chyba przedwczesne te moje sądy, nieprzyzwoicie apodyktyczne. Pojadę tam za rok. Wygląda na to, że określenie "jeszcze studentka" przestanie być aktualne jesienią.
poniedziałek, 12 lipca 2010
Miałam przygodę ... intelektualną
w realu i dlatego nie pisałam. A teraz siedzę w Sopocie na molo, upał kochany od rana, a wieczorem upał przesadny. Kwintesencja elokwencji, albo jakoś tak. Czyli pisanie wynika raczej ze stanu otępieńczego, a niepisanie jest rezultatem zewnętrznej interakcji intelektu. Potwierdza to moje podejrzenia, że filozoficznie piszą przeważnie głąby.
Subskrybuj:
Posty (Atom)